Niedawno prasa doniosła o mieszkańcu Zgierza Rafale S., który – jadąc nocą swoim BMW – na podwójnej linii ciągłej wyprzedził oznakowany radiowóz policji, co nasunęło policjantom podejrzenie, że jest on pijany. Ponieważ wezwany do zatrzymania się Rafał S. zaczął uciekać, policjanci rozpoczęli pościg, który zakończył się kilkanaście kilometrów dalej, gdy Rafał S. – po złamaniu wszystkich możliwych przepisów drogowych – uderzył wozem w trzy inne auta.
Pochwycony Rafał S. przyznał się policjantom, że uciekał, bo był pijany, niestety badanie alkomatem wykazało, że nie mówi on prawdy i rzuca na siebie oskarżenia zupełnie bezpodstawnie. Ze wskazań przyrządu wynikało bowiem, że Rafał S. tylko myślał, że jest pijany, podczas gdy faktycznie był trzeźwy, czym kompletnie zaskoczył policjantów przyzwyczajonych do ścigania kierowców, którzy twierdzą, że są trzeźwi, choć faktycznie są pijani.
Do dziś nie wiadomo, co skłoniło Rafała S. do tego, że zupełnie trzeźwy siadł za kierownicą swojego BMW, myśląc, że jest pijany, i dlaczego następnie zaczął się zachowywać tak, jakby rzeczywiście był pijany. Jedyne logiczne wytłumaczenie, jakie się nasuwa, jest takie, że Rafał S. przed jazdą miał zamiar się napić, ale się nie napił, a następnie o fakcie nienapicia się zapomniał. Nie zmienia to faktu, że za to, iż wsiadł do auta myśląc, że jest pijany oraz za składanie fałszywych zeznań, powinna spotkać go przykładna kara.
Zdarzenie w Zgierzu rodzi dwa ważne wnioski. Pierwszy jest taki, że znajdowanie się w stanie innym niż ten, o którym myślimy, że się w nim znajdujemy, zawsze rodzi problemy, co dobrze ilustruje przypadek posłanki Kruk. Wniosek drugi jest taki, że w wyniku energicznych i intensywnych działań policji, uciekają przed nią już nie tylko kierowcy pijani, ale także kierowcy trzeźwi.