Archiwum Polityki

Jak mus, to mus

W piątek, 20 lutego, wieczorem w trakcie kolacji dowiedziałem się z TVN 24, że „matka kochanki Marcinkiewicza nie chce go znać”. Nie byłoby w tym nic dziwnego – matka ma to do siebie, zwłaszcza matka panny na wydaniu, że na ogół niechętnie akceptuje kochanka córki, który jest od niej dwa razy starszy, ma żonę i dzieci, nawet jeżeli ten kochanek pracuje w banku Goldmana albo – nie daj Boże – Goldmana i Sachsa. Byłoby lepiej, gdyby w córce zakochał się Goldman i żeby ten Goldman nie miał żony i dzieci, ale jak się nie ma Goldmana, to się kocha Marcinkiewicza.

W tym, że „matka kochanki” i tak dalej, nie byłoby więc nic dziwnego, gdyby nie to, że o tym doniosłym fakcie dowiedzieliśmy się z TVN 24 w trakcie rozmowy o dylematach etycznych byłego premiera z PiS, czy mianowicie powinien on pracować dla zagranicznego banku, który spekulował na polskiej walucie? Ja bym byłego premiera bronił. Nie ma on dziś głowy do spekulacji. Kiedy już temat Goldmana został wyczerpany, gospodarz programu Bogdan Rymanowski powiedział, że on „musi zapytać”, co pan premier ma do powiedzenia w sprawie oświadczenia matki swojej kochanki, która nie chce go znać. Dlaczego dziennikarz „musi zapytać” – trudno powiedzieć, chyba tak mu nakazywał wewnętrzny imperatyw, bo nie sądzę, żeby prezes Walter zmuszał do zadawania pytań o przyszłą teściową byłego premiera.

Kiedy podzieliłem się tą doniosłą wiadomością, że mianowicie matka kochanki itd., z moją żoną, ta wyraziła zdziwienie, gdyż niedawno czytała w sondażu, że K.M. nadal cieszy się znacznym poparciem. – Owszem, ale nie u matki swojej kochanki – zauważyłem.

Polityka 9.2009 (2694) z dnia 28.02.2009; Passent; s. 97
Reklama