Pogrążone w beznadziei Zimbabwe też ma swój okrągły stół. Po 28 latach samodzielnych rządów 84-letni prezydent Robert Mugabe wreszcie podzielił się władzą – on zachowa urząd, kontrolę nad armią i wymiarem sprawiedliwości, a opozycja zajmie się walką z kryzysem. Dyktatora do ustępstw zmusiła sięgająca kilka miliardów (!) procent inflacja, blisko 90-proc. bezrobocie, epidemia AIDS i cholery, zupełny rozkład administracji i służby zdrowia oraz rosnący w siłę oponenci. Ich lider Morgan Tsvangirai, który wiosną zeszłego roku przegrał sfałszowane przez Mugabego wybory prezydenckie, teraz zgodził się zostać premierem. Rozpaczliwej próby wyprowadzenia kraju na prostą nie ułatwia mu sędziwy dyktator, absolutnie niezainteresowany sukcesami nowego szefa rządu. Tsvangirai pierwszy tydzień urzędowania spędził na ratowaniu skóry swego wiceministra rolnictwa, którego stronnicy prezydenta aresztowali i oskarżyli o terroryzm.
Polityka
8.2009
(2693) z dnia 21.02.2009;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11
Reklama