Archiwum Polityki

Nie dla idiotów

27 marca 1959 r., dzień po śmierci pisarza, w „New York Timesie” ukazał się lakoniczny nekrolog: „Zmarł Raymond Chandler, lat 70. Pisał wybitne powieści detektywistyczne. Stworzył

W „Długim pożegnaniu”, mniej więcej w połowie zawiłego śledztwa, które prowadzi Marlowe, nastaje wreszcie typowy, bezbarwny dzień w życiu detektywa. Najpierw więc w jego biurze pojawia się olbrzym o nazwisku Kuissenen („mógł mnie uderzyć w głowę moim własnym biurkiem” – konstatuje Marlowe) i domaga się, by prywatny śledczy pomógł rozprawić się z sąsiadką, która truje mu psa. Gdy zostaje odprawiony z kwitkiem, wkracza kobieta („mało rozgarnięta” – czytamy) i chce, by detektyw zaszantażował pewną dziewczynę.

Gdy i jej Marlowe odmawia, pojawia się niejaki Edelweiss, który pragnie, by główny bohater odnalazł jego żonę, która wypuściła się do Honolulu z pewnym fryzjerem. Sprawa okazuje się prosta, Marlowe namierza poszukiwaną, inkasuje śmieszne 20 dol., by w końcu stwierdzić: „Bóg jeden wie, dlaczego człowiek nie rzuca tego zawodu. Nie dochodzi się przecież do majątku i nieczęsto odczuwa jakąś większą satysfakcję. Czasami człowieka pobiją, czasami do niego strzelają, a czasami wpakują do kryminału. No i zdarza się, iż wbrew swojej woli jest się zmuszonym wąchać kwiatki od spodu. (…) Coś w tym jednak musi być”.

Kłopoty to jego specjalność

„Długie pożegnanie”, wydane w 1953 r., było ostatnią powieścią ukończoną przez Chandlera. Jej autor miał na swoim koncie kilka innych powieści z Marlowe’em, które cieszyły się, oględnie mówiąc, średnim wzięciem czytelniczym i jeszcze mniejszym zainteresowaniem krytyków amerykańskich. Miał za sobą też parę innych ciekawych epizodów: 13 lat przepracował u Dabneya, właściciela złóż ropy w Kalifornii, znaczną część tego okresu przeżywszy, jak na czasy prohibicji przystało, w alkoholowej pomroczności, pisywał opowiadania dla „Czarnej Maski” – taniego, papkowatego magazynu, bez którego trudno wyobrazić sobie amerykański czarny kryminał, wreszcie jako scenarzysta pracował za grube pieniądze dla Hollywood, które porzucił w 1948 r.

Polityka 13.2009 (2698) z dnia 28.03.2009; Kultura; s. 67
Reklama