Archiwum Polityki

Protektorat Kadyrowa

Rosja ogłosiła zakończenie „działań antyterrorystycznych na terenie Czeczenii”, zapowiedziała też wycofanie 20 tys. żołnierzy. Ten krok, po blisko 10 latach wojny w tej kaukaskiej republice, jest interpretowany wieloznacznie. Po pierwsze, była już pora, od czterech lat sytuacja w Czeczenii jest pod kontrolą, a wojska bardziej przydadzą się w niespokojnej Inguszetii, Dagestanie i innych sąsiednich regionach. Po drugie, Czeczenia kosztuje, praktycznie pozostając na rosyjskim garnuszku; w tym roku Moskwa dołoży do niej 4 mld dol. Czeczenia ma się teraz bardziej usamodzielnić, w Groznym otwarte zostanie międzynarodowe lotnisko. Po trzecie, Rosja prowadzi ofensywę uśmiechów, liczy na nowe otwarcie z Obamą i innymi – i taki wizerunkowy gest dobrze jej zrobi. Panem sytuacji staje się czeczeński prezydent Ramzan Kadyrow, który obecność Rosjan wykorzystał do krwawej rozprawy z klanami przeciwników. Moskwa, wobec której pozostanie lojalny, dała mu Czeczenię w protektorat. Będzie tam zaprowadzał własne porządki, sankcjonował prawo zemsty rodowej czy – jak o tym ostatnio wspominał – wielożeństwo i postępującą islamizację, której kiedyś przecież tak obawiała się Rosja. Może w republice zapanuje spokój, ludzie zaczną się dorabiać i będą mogli żyć tak, jak chcą, a nawet pokochają Kadyrowa jeszcze mocniej niż teraz. Ci, którzy przeżyją.

Polityka 17.2009 (2702) z dnia 25.04.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama