Archiwum Polityki

Alternatywy cztery

Zawiodła cię giełda? Fundusz stabilnego wzrostu przyniósł ci stabilne straty? Nie wiesz, jak chronić oszczędności? Przedstawiamy cztery sposoby nowych inwestycji.

Płynne aktywa. Decydując się na wino, trzeba mieć świadomość, że swojej inwestycji na własne oczy raczej się nie zobaczy. No, chyba że ktoś jest wyjątkowo uparty. Niezależnie, czy kupimy instrumenty oparte na winie czy fizycznie sam trunek. Te pierwsze oferują fundusze inwestycyjne (np. TFI Ipopema), dla których wino – mówiąc fachowo – jest instrumentem bazowym. Wino, jak zapewnia Krzysztof Matuszewski, prezes poznańskiej spółki Stilnovisti, specjalizującej się w wine-bankingu, jako aktywo jest umiarkowanie płynne. Najlepiej kupować je en primeur, czyli kiedy jeszcze leżakuje w beczce, w którymś z francuskich châteaux, w regionie Bordeaux lub Burgundii. Wtedy płaci się najtaniej. Kiedy trafi do butelek, jest już droższe, a potem wraz kolejnymi latami zyskuje na wartości. Jednostką rozliczeniową jest skrzynka z dwunastoma butelkami.

– Wina najsłynniejszych marek produkowane są od setek lat w ograniczonej i kontrolowanej ilości. Zdarzają się takie, których roczna produkcja nie przekracza 25 skrzynek. Cenią je koneserzy, liczące się restauracje na całym świecie muszą je mieć w swojej karcie. Systematycznie ubywa więc butelek z kolejnych roczników, a zatem ich wartość w sposób naturalny rośnie – wyjaśnia prezes Maruszewski.

Można to łatwo śledzić, bo wina najcenniejszych marek mają swoją międzynarodową giełdę w Londynie. Najlepiej wybierać gatunki wchodzące w skład najbardziej prestiżowego indeksu Liv-Ex 100; to taki winny WIG-20. Można ewentualnie pomyśleć o którymś z indeksu Liv-Ex 500, w składzie którego, obok win francuskich, niewielki udział mają też trunki włoskie oraz z Nowego Świata. Bo wino inwestycyjne to wciąż domena produktów francuskich. Kryzys wprawdzie nie ominął branży, co dało się zauważyć w grupie win najdroższych.

Polityka 17.2009 (2702) z dnia 25.04.2009; Rynek; s. 50
Reklama