Archiwum Polityki

Zastrzelić Kościuka

Jeden z porywaczy Krzysztofa Olewnika, Ireneusz Piotrowski, w grudniu 2006 r. trafił na oddział dla niebezpiecznych Zakładu Karnego w Barczewie. Jego sąsiadem z celi był wówczas gangster z grupy pruszkowskiej, osadzony za handel narkotykami. Siedzieli razem ok. 2 tygodni. Piotrowski niepytany opowiedział mu o kulisach porwania. Później Piotrowskiego skazano za udział w porwaniu na 14 lat więzienia, a jego współlokator z Barczewa wyszedł na wolność. Nadano mu status tzw. małego świadka koronnego, skorzystał z dobrodziejstw art. 60 kpk. W zamian za szczere zeznania nadzwyczajnie złagodzono mu karę. Dotarliśmy do niego. Uznaliśmy, że skoro dla prokuratury jest świadkiem wiarygodnym, jego relacja z rozmów odbytych z porywaczem Olewnika będzie obiektywna. Oto jego opowieść:

– Nie wiem, czy Piotrowski mówił całą prawdę, ale nie miał żadnego powodu, aby kłamać. To człowiek do cna zdemoralizowany, bez skrupułów, znałem w życiu wielu bandytów, ale ten był wyjątkowy. Decyzję o zlikwidowaniu Olewnika podjęli mniej więcej po roku przetrzymywania go, bo już byli pewni, że ich rozpozna. Piotrowski twierdził, że gdyby od razu, tak jak chcieli, dostali okup, chłopak by żył. Po jego śmierci tamci z oddali obserwowali poczynania rodziny Olewników. Śmiali się, że Olewnikowie wietrzą jakiś spisek, szukają motywów politycznych. Nawet im to jakoś imponowało, że zwykła zbrodnia, jakiej dokonali, urasta do takiej rangi. Nigdy nie wspomniał, że ktoś jeszcze im w tym pomagał. Najciekawsze było, o tym chyba nikt nie wie, że później Franiewski (przywódca porywaczy) kazał Piotrowskiemu zlikwidować tych gości z Nowego Dworu, członków ich bandy, którzy brali udział w porwaniu. Miał ich zastrzelić, bo Franiewski bał się, że to słabe ogniwa. A sam Piotrowski chciał zabić Kościuka (zabójca Olewnika, popełnił samobójstwo w celi), bo uważał, że on na pewno się rozsypie.

Polityka 18.2009 (2703) z dnia 02.05.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama