Archiwum Polityki

Baku o gazie

Wbrew obietnicom z kampanii wyborczej Barack Obama nie uznał rzezi Ormian za ludobójstwo. W 94 rocznicę rozpoczęcia pogromów ormiańskich mieszkańców imperium osmańskiego Obama wzorem swych poprzedników określił rzeź mianem wielkiego okrucieństwa. Podobny pogląd Obama wyraził na początku kwietnia, gdy przemawiał w tureckim parlamencie. Oba stwierdzenia wywołały ostry sprzeciw Turcji. Ale żywe reakcje na każdorazowe przypisywanie jej odpowiedzialności za śmierć 1,5 mln Ormian w latach 1915–17 nie przeszkadzają Turcji w zbliżeniu z Armenią. Ankara i Erewan zapowiadają normalizację stosunków i otwarcie granic, które zamknęły 16 lat temu w związku z armeńsko-azerską wojną o Górski Karabach. Porozumienie dałoby Turcji zwiększenie wpływów na Kaukazie, a Armenii najkrótszą drogę do Europy. Zaniepokojony jest natomiast Azerbejdżan, który w Turcji widzi najbliższego sprzymierzeńca. Baku wzywa, by najpierw wyjaśnić status pozostającego pod armeńską okupacją Karabachu, a dopiero później otwierać granice. Daje też do zrozumienia, że jeśli poczuje się przez Ankarę opuszczone, to – zamiast do Turcji – pomyśli o sprzedaży swego gazu ziemnego i ropy rosyjskim firmom.

Polityka 18.2009 (2703) z dnia 02.05.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama