Starszy szeregowy Emil Uran na wojnie w Afganistanie stracił nerkę, śledzionę i kawałek płuca oraz trzech kolegów. Za to polska armia zyskała bohatera, o jakim marzyła. I nawet zmieniła
Na Emila można zawsze liczyć, zapewniają jego koledzy z wojska. Jednak w kwestii wybuchu nie ma co liczyć na barwną opowieść, jak cudem ocalał z czegoś, co na 100 proc. miało go zabić. Ani o tym, jak fala ciśnienia o nacisku minimum kilkudziesięciu ton wyrzuciła go poza pojazd, zamiast zmienić jego narządy wewnętrzne w kleistą maź. W tej kwestii szeregowy Uran jest bezsilny, bo jego mózg zgrabnie wykasował wszystko, co wydarzyło się na pięć minut przed wybuchem i przez następne trzy tygodnie.
Polityka
18.2009
(2703) z dnia 02.05.2009;
Kraj;
s. 25