Media co i raz informują o smutnych przykładach nietolerancji wobec sportowców takiego czy innego pochodzenia. Oto przykład najnowszy: „Gazeta Wyborcza” donosi, że w Stalowej Woli z dużą, nacechowaną rasowymi uprzedzeniami niechęcią odnoszą się do koszykarzy narodowości polskiej. Ze szczególnym brakiem tolerancji spotkał się prezydent tego miasta po zapowiedzi, że albo w sponsorowanej przez miasto drużynie koszykarskiej Stal Stalowa Wola będą grali sami Polacy, albo on przestaje dotować klub.
Dziwi, skąd w Stalowej Woli tyle niechęci wobec polskich sportowców, zwłaszcza że w niektórych popularnych dyscyplinach jest ich zdecydowanie mniej niż kiedyś. Nie jest tajemnicą, że nie-Polacy stanowią dziś w naszej koszykówce większość, w dodatku media donoszą, że jest to żywioł agresywny na boisku, lepiej zarabiający i lepiej wyszkolony technicznie. Żyjemy w społeczeństwie demokratycznym, w którym nie możemy rozpalać uprzedzeń wobec mniejszości, w dodatku słabszych fizycznie. W społeczeństwie tym w koszykówkę ma prawo grać każdy, także Polak. Przed osobami narodowości polskiej nie należy zamykać klubów sportowych tylko dlatego, że grają one w koszykówkę gorzej niż osoby innych narodowości, zwłaszcza osoby ciemnoskóre, których nikt nie dyskryminuje.
Oczywiście nie sztuką jest zatrudnienie w klubie Stal Stalowa Wola samych skocznych czarnych graczy i wygrywanie każdego meczu. Prawdziwą sztuką jest zatrudnienie samych graczy narodowości polskiej i nieprzegranie jakiegoś meczu. Sztuki tej chce się podjąć prezydent Stalowej Woli, który zapewnia reportera „Gazety”, że robi to wyłącznie „z przywiązania do polskości”. I dodaje, że chociaż z przekonań jest endekiem oraz dobrym znajomym senatora Ryszarda Bendera, to nie ma nic do ludzi „czarnych, żółtych czy fioletowych”, a jeśli ktoś myśli, że jest rasistą, „to jest głupi”.