Archiwum Polityki

Szokujące odkrycie doradcy

Ryszard Bugaj, doradca prezydenta, znalazł się w trudnej sytuacji, czego nie ukrywa zresztą w wywiadzie dla „Dziennika”. Ekonomista ten szczerze przyznaje, że doradzanie prezydentowi bynajmniej nie nobilituje go w jego środowisku i że doradzając naraża on na szwank swoją pozycję, a do tego musi się jeszcze naczytać przykrych uwag, które otrzymuje listownie i drogą esemesową.

Bugaj daje do zrozumienia, że chociaż z prezydentem Kaczyńskim porozumiewa się swobodnie przy kieliszku wina, to ma wrażenie, iż jest to porozumienie połowiczne. Połowiczność tego porozumienia polega m.in. na tym, że gdy niedawno zachęcał prezydenta do wygłoszenia orędzia w Sejmie, prezydent posłuchał go i zgodził się orędzie wygłosić, ale, niestety, w orędziu tym mówił rzeczy, do których Bugaj go nie zachęcał i mu ich nie doradzał. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że powiedzenie ich doradziła mu Zyta Gilowska, której postać – jak wynika z wypowiedzi Bugaja – kładzie się pewnym cieniem na jego kontaktach z prezydentem.

Ryszard Bugaj doradza prezydentowi już czwarty miesiąc, ale na pytanie, czy czuje się głowie państwa potrzebny, odpowiada, że „jest za wcześnie, żeby na to odpowiedzieć”. Nie wiadomo, ile jeszcze miesięcy upłynie do momentu, kiedy już nie będzie za wcześnie (a miejmy nadzieję, że i nie za późno), aby na tak postawione pytanie odpowiedzieć i sprawa chociaż częściowo się wyjaśni. Tymczasem Bugaj nie wyklucza, że zanim znajdzie odpowiedź na pytanie, czy jest prezydentowi do czegoś potrzebny, w ogóle z doradzania prezydentowi zrezygnuje, gdyż – jak przyznaje – od pewnego czasu podejrzewa, że prezydent sympatyzuje z PiS – partią, którą kieruje jego brat bliźniak.

Polityka 23.2009 (2708) z dnia 06.06.2009; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama