Archiwum Polityki

Lew R., Andrzej L. i inne litery

Czy zauważyli Państwo przemianę Lwa Rywina w Lwa R.? To wynik obecności w polskim prawie prasowym art.13 ust.2, który stanowi, że nie wolno – bez wyraźnej, każdorazowej zgody prokuratury lub sądu – publikować w prasie danych osobowych osób, przeciwko którym toczy się postępowanie karne, od etapu dochodzenia wstępnego, przez postępowanie przygotowawcze, łącznie z sądowym. Dziennikarze i wydawcy od dawna kwestionują ten przepis, gdyż stosowany rygorystycznie przez sądy wyłącza możliwość publikacji jakichkolwiek informacji o konkretnych postępowaniach karnych toczących się przeciwko osobom publicznym. Media piszą więc o „byłym wicepremierze Andrzeju L., przesłuchiwanym w sprawie seksafery, czy „byłym ministrze sportu Tomaszu L.”, a ostatnio o Lwie R. – choć ochrona anonimowości oskarżonych jest tu czysto iluzoryczna. Ten sam przepis powoduje, że od momentu wszczęcia postępowania karnego natychmiastowej ochronie podlegają – często na lata – także wszelkie dane bohaterów dziennikarskich materiałów.

Tak było również z naszym materiałem „Cicho w Krzyczkach”, który opisywał dramatyczny los zwierząt w schronisku w Krzyczkach (w tej sprawie, po wniesieniu aktu oskarżenia, toczy się przed sądem postępowanie karne). O złej sytuacji w schronisku można było pisać, podając nazwiska osób odpowiedzialnych (ich dane są zresztą dostępne w Internecie), ale tylko do czasu wdrożenia przeciw nim postępowania prokuratorskiego. Zgodnie bowiem z prawem prasowym, nic nie daje lepszej ochrony przed krytyką prasową niż prokuratorskie oskarżenie i proces karny.

Dopóki art.13 prawa prasowego nie zostanie znowelizowany, tak aby lepiej wyważyć interes publiczny i prywatny, media będą przegrywać procesy o naruszenie dóbr osobistych negatywnych bohaterów publikacji (także płacić odszkodowania) lub bawić się w zagrywki typu: „Lew R.

Polityka 23.2009 (2708) z dnia 06.06.2009; Do i od Redakcji; s. 98
Reklama