Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Czy mnie jeszcze pamiętasz

Wielka jest siła absurdu, dlatego nie dziwi mocny odzew internautów na ogłoszony przez telewizyjne „Szkło Kontaktowe” konkurs na największe absurdy Peerelu.

Pamięć internautom dopisała, peleton absurdów uformował się szybko, w szpicy oczywiście „żelazne” pozycje: brak papieru toaletowego, system kartkowy, alkohol tylko do konsumpcji oraz nieśmiertelny problem sznurka do snopowiązałek. Detaliści przywołali wyroby czekoladopodobne, papierosy o nazwie Sport, dżem z dyni o smaku pomarańczowym i słynne buty Relaks.

Internauta „Mruk” dorzucił garść celnych propagandowych haseł z tamtego okresu („Każdy Cygan członkiem Partii”, „Rolniku, myj jaja”, „Głodne kurczaki nasze, bo Reagan zabrał im paszę”), dodał także słynną oranżadę w proszku, która niespodziewanie podzieliła konkursowiczów. „Antypisuar” zauważył, że oranżada była pyszna, jeśli jadło się ją palcem z torebki (co pokazuje, że absurdalność Peerelu była zjawiskiem złożonym i trudnym do jednoznacznej oceny). „Zbigniew” dołożył zjawisko szersze – architekturę Peerelu, a przy okazji zadał intrygujące pytanie: skąd w Peerelu brano architektów? (świadczy ono o tym, że wciąż nie wszystkie ponure tajemnice tamtego okresu zostały wyjaśnione).

Obszarem malowniczych absurdów okazała się peerelowska gospodarka, która zdaniem internauty „Zbyha” sama była absurdem, gdyż słonecznik kosztował 1000 zł, w dodatku był tak mały, „że jak mi się nie chciało łupać, to jadłem go z łupinami”. W odpowiedzi na dramatyczne wyznanie „Zbyha” inni przypomnieli takie społeczno-gospodarcze zjawiska jak eksport wewnętrzny, sprzedaż wiązana, czyny partyjne, komitety kolejkowe, inspekcje robotniczo-chłopskie oraz pozyskiwanie surowców wtórnych w zamian za papier toaletowy.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Fusy plusy i minusy; s. 102
Reklama