Wielka jest siła absurdu, dlatego nie dziwi mocny odzew internautów na ogłoszony przez telewizyjne „Szkło Kontaktowe” konkurs na największe absurdy Peerelu.
Pamięć internautom dopisała, peleton absurdów uformował się szybko, w szpicy oczywiście „żelazne” pozycje: brak papieru toaletowego, system kartkowy, alkohol tylko do konsumpcji oraz nieśmiertelny problem sznurka do snopowiązałek. Detaliści przywołali wyroby czekoladopodobne, papierosy o nazwie Sport, dżem z dyni o smaku pomarańczowym i słynne buty Relaks.
Internauta „Mruk” dorzucił garść celnych propagandowych haseł z tamtego okresu („Każdy Cygan członkiem Partii”, „Rolniku, myj jaja”, „Głodne kurczaki nasze, bo Reagan zabrał im paszę”), dodał także słynną oranżadę w proszku, która niespodziewanie podzieliła konkursowiczów. „Antypisuar” zauważył, że oranżada była pyszna, jeśli jadło się ją palcem z torebki (co pokazuje, że absurdalność Peerelu była zjawiskiem złożonym i trudnym do jednoznacznej oceny). „Zbigniew” dołożył zjawisko szersze – architekturę Peerelu, a przy okazji zadał intrygujące pytanie: skąd w Peerelu brano architektów? (świadczy ono o tym, że wciąż nie wszystkie ponure tajemnice tamtego okresu zostały wyjaśnione).
Obszarem malowniczych absurdów okazała się peerelowska gospodarka, która zdaniem internauty „Zbyha” sama była absurdem, gdyż słonecznik kosztował 1000 zł, w dodatku był tak mały, „że jak mi się nie chciało łupać, to jadłem go z łupinami”. W odpowiedzi na dramatyczne wyznanie „Zbyha” inni przypomnieli takie społeczno-gospodarcze zjawiska jak eksport wewnętrzny, sprzedaż wiązana, czyny partyjne, komitety kolejkowe, inspekcje robotniczo-chłopskie oraz pozyskiwanie surowców wtórnych w zamian za papier toaletowy.