Archiwum Polityki

Prząść wątek prapraprzodków

Futerał chce grać rolę skrzypiec – mawiał profesor Bardini. Ostatnio oglądam coraz częściej takie sytuacje: w modzie są inscenizacje wydarzeń z przeszłości, kroplówka pamięci historycznej. Scenarzyści mierzą coraz ambitniej – cóż z tego, że mowa ministra Becka zachowała się na taśmie filmowej, wielokrotnie pokazywanej. Cóż z tego, że istnieje jej nagranie radiowe. Lepiej było wynająć aktora z obiecującą łysiną, żeby jako Beck walnął pięścią w pulpit, co skwitowali oklaskami również wynajęci statyści poprzebierani za sanacyjnych pułkowników i przedwojennych posłów. Mundury i garnitury się zgadzały, gorzej z buźkami. Statyści ofiarnie wcielili się w role, połknęli bakcyla teatru. Dużo jednak dałby ten bakcyl, by uniknąć połknięcia. Brakowało mi chyba tylko chóralnego odśpiewania kupletów z teatrzyku Małe Qui Pro Quo o ministrze Becku właśnie:

Na świecie są narody,
Ceniące zdrowy śmiech,
Zalicza się pogodę
Do narodowych cech.
A u nas spojrzeć jaśniej,
Pomyślą – człek się wściekł...
Rodaku, nie bądź kwaśny –
Uśmiechaj się jak Beck!
Tralala, tralala, tralala
Uśmiechaj się jak Beck!

Sejm jako miejsce inscenizacji – widocznie ktoś uznał, że aktualnej, bo znowu słyszymy o skuteczności rąbnięcia kułakiem w stół i o honorze – domowej naszej specjalności. Doceniam oratorski talent szefa przedwojennego MSZ. Jestem jednak ciekaw, czy kolejna inscenizacja, związana z rocznicą wybuchu wojny, uwzględni to, co zapamiętała Irena Sendlerowa: „Kiedy 6 września zobaczyłam, jak członkowie ówczesnego rządu pakują swoje walizki do wspaniałych limuzyn i opuszczają nas, przeżyłam największy szok...”.

Wiem, pamiętam – takiej inscenizacji nie będzie.

Polityka 24.2009 (2709) z dnia 13.06.2009; Groński; s. 105
Reklama