Nowa wicemarszałek Ewa Kierzkowska (rocznik 1964) dołączyła do nielicznego grona kobiet, które sprawowały tę funkcję. Po 1989 r. były to: w X kadencji Olga Krzyżanowska (UD) i Teresa Dobielińska-Eliszewska (SD), a w poprzedniej, czyli V – Genowefa Wiśniowska z Samoobrony.
Dlaczego wybrała pani chłopską partię?
To było dla mnie naturalne. Mój dziadek należał do PSL, mój ojciec po 1989 r. był przez dwie kadencje posłem PSL. Ja się wychowywałam w tym duchu. Potem zostałam asystentką posłów Stanisława Stasiaka i prowadziłam biuro Eugeniuszowi Kłopotkowi. Teraz jestem zastępcą Waldemara Pawlaka w Naczelnym Komitecie Wykonawczym.
Posłowie z klubu mówią, że ma pani łagodzić obyczaje w Izbie, rekomendował panią sam prezes Pawlak. Jak na debiutanta przy Wiejskiej funkcja wicemarszałka to duże wyzwanie.
Potrafię panować nad emocjami i daję sobie radę w stresowych sytuacjach. Sprawdzę się przy okazji zagranicznych delegacji, bo ostatnio skończyłam kurs protokołu dyplomatycznego. Teraz muszę dokładnie nauczyć się regulaminu.
Od lutego zeszłego roku jest pani w kilkuosobowej Radzie Kuratorów Fundacji Rozwoju, której działalność nadzoruje Waldemar Pawlak, a wokół której było ostatnio wiele kontrowersji. Czym się pani w niej zajmuje?
Rada m.in. powołuje i odwołuje Zarząd Fundacji i rozpatruje sprawozdania finansowe. Teraz jako wicemarszałek najprawdopodobniej zrezygnuję z pracy dla Fundacji.
A pozapolityczne życie?
Mam 24-letnią córkę, która w przyszłym roku wychodzi za mąż. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Uwielbiam tańczyć, czego nauczyłam się w zespole ludowym. Jestem członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej. A w każdej wolnej chwili wędkuję – to uczy cierpliwości i opanowania.