Archiwum Polityki

Sztuka full kontakt

W polskich muzeach może nie ma zbyt wielu arcydzieł sztuki światowej, ale za to, jak wynika z najnowszego raportu NIK, placówki te robią, co mogą, aby ułatwić zwiedzającym kontakt ze swoimi zbiorami. Większość muzeów nie odgradza się od widzów barierą skomplikowanych zabezpieczeń, mogących zakłócić nieskrępowany odbiór sztuki, a są i takie, z których widz może bez trudu zabrać sobie to czy tamto do pooglądania w domu. W raporcie pada przykład gdańskiego Muzeum Archeologii, które kolekcję bursztynowej biżuterii sprzed kilku tysięcy lat trzyma w gablotach bez zamków. Raport ostrzega, że nadmierne ułatwianie zwiedzającym kontaktu z eksponatami może prowokować złodziei.

Niestety na walkę ze złodziejami za pomocą kosztownych instalacji zabezpieczających muzeów nie stać i muszą sobie one radzić inaczej. Np. w sanockim Muzeum Budownictwa Ludowego zabytkowych ikon strzeże jedynie łatwa do sforsowania instalacja alarmowa, podczas gdy ochrona obiektu koncentruje się na pobieraniu opłat parkingowych, skutecznie odstraszając w ten sposób zwiedzających, wśród których mogą być potencjalni rabusie. Dyrektorzy innych placówek ratują zbiory, wieszając najcenniejsze obrazy w swoich gabinetach, gdzie trudniej jest się włamać ze względu na to, że są one zamykane na klucz.

W wielu muzeach kradzieży nie ułatwia także to, że placówki te w ogóle nie wiedzą, co mają, gdyż zbiory nie zostały skatalogowane. W końcu trudno ukraść z muzeum coś, o czym nie wiadomo, czy w tym muzeum kiedykolwiek było, a jeśli było, to czy nadal w nim jest. W Muzeum Narodowym w Warszawie nie spisano aż 55 tys. zabytkowych monet i nie ma pewności, czy przypadkiem nie znajdują się one w obiegu.

Polityka 26.2009 (2711) z dnia 27.06.2009; Fusy plusy i minusy; s. 94
Reklama