Tryska pan optymizmem, tymczasem wielkie projekty Gazpromu są coraz droższe, a ich realizacja się opóźnia. Czy kryzys oraz niskie ceny ropy i gazu nie przeszkadzają w budowie rurociągów po dnie Bałtyku i Morza Czarnego?
Mój optymizm bierze się właśnie z kryzysu, bo w kryzysie spadają ceny robót i materiałów konstrukcyjnych, głównie stali. Z pewnością nie będzie opóźnień. Gazociąg północny do Niemiec otworzymy do końca 2011 r., gazociąg południowy do Włoch i Austrii 4 lata później. Przyszłej wiosny razem z francuskim Totalem i norweskim Statoilem zaplanujemy eksploatację pola Sztokman, największego złoża gazowego na świecie, które leży na rosyjskim szelfie arktycznym.
Polski rząd wolałby, żeby Gazprom dołożył drugą nitkę do istniejącego gazociągu jamalskiego, zamiast ciągnąć nową, kilka razy droższą rurę przez Bałtyk.
O przyszłości gazociągu Jamał–Europa zdecydujemy jeszcze przed otwarciem gazociągu północnego. Pamiętajmy jednak, że kilka lat temu proponowaliśmy Polsce rozwinięcie tego rurociągu przez budowę łącznika z Białorusi na Słowację. Ale polski rząd tę propozycję gwałtownie odrzucił.
Kiedy Gazprom znowu zakręci Ukrainie kurek z gazem? Już tego lata?
Jeżeli Ukraina przestanie płacić, to natychmiast, na podstawie dziesięcioletniego kontraktu, który podpisaliśmy w styczniu, przejdziemy na system przedpłat: Ukraina dostanie tyle gazu, za ile zapłaci, nie ma więc mowy o odłączaniu kogokolwiek. Z maleńką biedną Mołdawią mamy dokładnie taką samą umowę, takie same ceny, ale Mołdawia płaci terminowo swoje rachunki. (Win)