W 1913 r. ukończyła Maria Józefa Gerson-Dąbrowska (córka Wojciecha Gersona) książkę „Wielcy artyści, ich życie i dzieła”, która miała później szereg wydań i stała się swoistym elementarzem historii sztuki dla międzywojennego pokolenia Polaków. Założeniem „Wielkich artystów” jest zasada, iż „komu Bóg dał talent, na złe użyć go nie może”. I nie chodzi tu tylko o dzieło, ale też charakter i życie osobiste geniuszy. Książka zawiera toteż szereg wyidealizowanych poza granice bólu opowiastek o nieskazitelnych, szlachetnych i kochających bliźnich wielkich mistrzach malarstwa. Przy jednym, jedynym Riberze zdobywa się autorka na wątpliwości, przypuszcza jednak, że na koniec życia (jak wiadomo, zniknął bez wieści) „w samotnym klasztorze pokutę czynił”.
Co u Gerson-Dąbrowskiej jest sympatycznie naiwne, doprowadza do szału w uczonych i „kompetentnych” pracach, fałszujących niemiłosiernie życiorysy postaci z narodowych panteonów, byle tylko wyszli na patriotów, ludzi targanych wielkimi uczuciami, mieszczących się w wyznawanym przez nas aktualnie etosie, przykładnych ojców i takież matki. Osobiście, od dziecka zresztą, znacznie bardziej przekonywało mnie stare, harcerskie powiedzonko, iż „wielcy ludzie żyją w brudzie”, moralnym przede wszystkim. Zawiera ono w sobie bowiem tę sprawdzoną przez wieki prawdę, iż nigdy jeszcze artysta bez świra, podporządkowany kruchciano-mieszczańskiej moralności (która funkcjonuje nie tylko wśród mieszczan), pozbawiony nałogów, układny i lękający się prowokacji nic interesującego, a tym bardziej przełomowego, nie stworzył.
Przypomnijmy może młodzieży, że na przykład: Georg Friedrich Haendel był niebezpiecznym awanturnikiem, szukającym po knajpach okazji do bójek, podczas których nie gardził używaniem noża; William Faulkner – skończonym i nieuleczalnym alkoholikiem; Adam Mickiewicz – pieniaczem, niewiernym i okrutnym mężem, a przez długi czas równie ogłupiałym co zagorzałym wyznawcą mętnego pseudomistyka; Jan Andrzej Morsztyn – skorumpowanym dyplomatą, erotomanem i intrygantem; Gioacchino Rossini – erotomanem większym jeszcze niż Morsztyn; Witkacy – narkomanem i pozerem; Wielemir Chlebnikow – schizofrenikiem i pijakiem; Honore de Balzac – przestępcą podatkowym i bezwzględnym wyłudzaczem pieniędzy; Knut Hamsun – kolaborantem; Louis Celine – antysemitą, rasistą i sympatykiem hitleryzmu.