Archiwum Polityki

Przenośne pręgierze

Jak to powiadał Antoni Słonimski, gdy coraz widoczniej osypywał się obiecywany przez Wielkiego Eda cud gospodarczy? – Tak źle miało być dopiero w 1990 r. Przyznaję – nie przypuszczałem, że mimo lat, jakie upłynęły od jego śmierci, Pan Antoni będzie wyraziście obecny w naszym życiu. Nie ma dnia, by ktoś go nie zacytował, nie przypomniał sformułowania czy dowcipu, które znowu brzmią aktualnie. Powołują się na autora „Kronik Tygodniowych” nie tylko publicyści o sympatiach lewicowych, ale także zdeklarowani prawicowcy: AS zwykł mawiać: „ja każdemu podaję rękę”. W tym wypadku jest to pomocna dłoń, pozwalająca na wygrzebanie się z grajdoła, przejrzenie na oczy.

Polska nie byłaby jednak krajem opisywanym przez kronikarza, gdyby nie przyjrzano się czujnie jego biografii. Przyszła więc kolej na Słonimskiego. Został zlustrowany. I to gdzie? W dodatku do „Rzeczpospolitej” poświęconym epoce, czynom i dziedzictwu Marszałka Piłsudskiego... Lustrator Krzysztof Masłoń najpierw wspomniał o spotkaniu i rozmowie poety z Naczelnikiem przy okazji pokazanej w Belwederze satyrycznej szopki. Rozmowa była życzliwa i zabawna: ukrywający się przed ochraną Piłsudski kilka nocy spędził na kanapie w mieszkaniu Słonimskich. Komentarz Masłonia: „A tę anegdotę Antoni Słonimski przywoływał chętnie i często, świadczyć miała bowiem o jego piłsudczykowskich sympatiach. Wiarygodność poety pozostawiała jednak, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia”. Dlaczego? Masłoń przytacza zwrotkę wiersza, jaki poeta napisał na powitanie kraju po powrocie z emigracji. W wierszu mowa jest o „ziemi życzliwej” mającej szansę, by po raz pierwszy stać się wolną i sprawiedliwą.

Polityka 30.2009 (2715) z dnia 25.07.2009; Groński; s. 89
Reklama