W ślad za propozycją Janusza Kochanowskiego, by posłów poddawać badaniom psychiatrycznym, przypominamy precedens z historii USA. Psychiatrom wystarczy tylko dać sygnał, a już się zajmą politykami, gdyż ci zawsze stanowili i stanowią wdzięczny temat badań. W toku kampanii wyborczej z 1964 r. – republikanin Barry Goldwater przeciw demokracie Lyndonowi Johnsonowi – magazyn „Fact” wysłał ankietę do 12 tys. psychiatrów, stowarzyszonych w Amerykańskim Towarzystwie Medycznym, z pytaniem, czy Goldwater nadaje się psychicznie do odpowiedzialnej funkcji. Odpowiedzi udzieliło ponad 2,4 tys. psychiatrów. Żaden z ankietowanych nigdy nie leczył (ani prawdopodobnie nawet nie spotkał) Goldwatera, lecz aż 1200 przypisało mu poważne zaburzenia psychiczne: zdiagnozowano przypadek polityka niedojrzałego, niestabilnego psychicznie, tchórzliwego, paranoicznego, chronicznie schizofrenicznego. Jednak ponad 650 uznało, że jest całkiem normalny. Obywatele, na szczęście, nie musieli tego sprawdzać na własnej skórze, bo Goldwater wybory przegrał. Wystąpił natomiast do sądu przeciw właścicielowi i wydawcy pisma o zniesławienie i po 5 latach uzyskał 75 tys. dol. odszkodowania.