Archiwum Polityki

63 dni na minutę

W Muzeum Powstania Warszawskiego nie rozwiązuje się sporu o powstanie. W muzeum mówią: rozwiążcie sobie to państwo sami.

Muzeum właśnie kończy 5 lat. Otwierał je Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy. Uderzał w dzwon imienia gen. Antoniego Chruściela ps. Monter, jednego z dowódców powstania. Na internetowych forach zwolennicy bitwy sprzed 60 lat pochwalili gest prezydenta. Przeciwnicy obwiniający Montera za wygubienie 200 tys. ludzi w bezsensownej walce uznali, że oto historia posłużyła kampanii przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Straceńczy romantyzm powstańców, polityczna kalkulacja dowódców, zdrada aliantów i sowieckich sojuszników to wciąż gorące tematy do dyskusji o powstaniu. Spór trwa i MPW chętnie daje mu miejsce na stronach internetowych i w salach dyskusyjnych, bo sama ekspozycja ma inne cele.

– Moim podstawowym celem jest marketing historyczny, sprzedawanie powstania – przyznaje Jan Ołdakowski, dyrektor MPW. – Do tego zostałem najęty. W koncepcji budowy zakładaliśmy, że muzeum ma sens, jeśli odwiedzi nas 120 tys. ludzi rocznie. W zeszłym roku było 430 tys. Obliczamy, że w 2009 r. będzie pół miliona.

Marketingowo mówiąc, głównym targetem MPW są ludzie młodzi, pokolenie Internetu i telefonu komórkowego. Dyrektor lubi mówić o muzeum „sojusz dziadków z wnukami”, bo dzięki muzeum powstańcy wyszli z cienia po 60 latach i znów poczuli się bohaterami. Ale młodzi chętniej kupią komiks o powstaniu i kubek, na którym grafficiarz w kapturze maluje na murze kotwicę Polski Walczącej, niż sumienne opracowania naukowe. Mimo to jedną z pierwszych książek wydanych przez MPW był „Sens powstania”. W 2006 r. muzeum wydało „Pamięć dla przyszłości” – dyskusję o współczesnej edukacji patriotycznej. W tym samym czasie na forach internetowych trwała alternatywna dyskusja zainspirowana rockową płytą „Powstanie Warszawskie” zespołu Lao Che.

Polityka 32.2009 (2717) z dnia 08.08.2009; Kraj; s. 17
Reklama