Podobał mi się gest Baracka Obamy, który zaprosił na piwo do Białego Domu dwie osoby: czarnoskórego profesora Gatesa, który usiłował dostać się do swojego domu, oraz białego policjanta, który go podczas tej czynności aresztował, co – zdaniem prezydenta – było „głupie”. Kiedy prezydent porozmawiał telefonicznie z policjantem i poznał szczegóły, zmienił zdanie. „Mogłem lepiej dobrać słowa” – powiedział i zaprosił obu na piwo.
Taki powinien być prezydent. Kiedy powie o słówko za dużo, choćby o Władysławie Bartoszewskim, czy po prostu „spieprzaj dziadu”, „małpa w czerwonym”, „mam panią na krótkiej liście”, to zaprosi na piwo. W pałacu prezydenckim jest miejsce nie tylko na kaplicę, ale i na browar. No ale u nas nie ma Murzynów, więc takiego prezydenta jak Obama na razie nie będziemy mieli i trudno byłoby go podrobić.
Murzynów nie ma, ale jest prezydent, jest gorące lato i jest piwo. (Jak głosi reklama: „Więcej z życia. Zimny Lech”). Wiele osób zasłużyło na to, żeby miało więcej z życia i można by je zaprosić na zimnego Lecha. Oto na przykład profesor Zdzisław Krasnodębski napisał (w „Rz.”) artykuł o powstaniu warszawskim „A jednak zwyciężyło”, utrzymany w duchu Jarosława Marka Rymkiewicza. „...każda rocznica wybuchu powstania jest przypomnieniem zasług Lecha Kaczyńskiego dla przywrócenia mu należnego miejsca w polskiej pamięci” – czytamy. I dalej: „Powstanie jest zwycięskie. I takim pozostanie, dopóki prezydent wolnej RP będzie pochylał głowę przed mogiłami powstańców i dopóki będziemy jego rocznice obchodzić właśnie jako zwycięstwo”.