Archiwum Polityki

Prawa natury

Łamanie ustawy o ochronie przyrody to dla polskich organów ścigania kwestia pośledniej kategorii. Większość takich spraw jest umarzana.

Andrzej Wiercioch, łódzki regionalny konserwator przyrody, który w branży pracuje od 20 lat: – Nie przypominam sobie sprawy, w której kogoś by ukarano. Najwyżej pouczono, pogrożono. Mamy dobre prawo, można powiedzieć, że wręcz restrykcyjne, zwłaszcza od czasu przystąpienia do Unii Europejskiej, ale to czysta teoria.

Za spowodowanie znacznej szkody w świecie roślinnym lub zwierzęcym kodeks karny przewiduje od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Podobne kary grożą za przetrzymywanie czy handel gatunkami chronionymi (ustawa o ochronie przyrody). W razie zniszczenia terenów objętych programem Natura 2000 prawo nakazuje przywrócić je do stanu poprzedniego, co wiąże się z potężnymi kosztami. Grzywny za wycięcie drzewa bez zezwolenia są liczone od centymetra obwodu pnia, mogą sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w latach 1999–2007 za łamanie ustawy o ochronie przyrody skazano dwie (!) osoby – na karę grzywny. Prawomocnych wyroków za przestępstwa przeciw środowisku zapisane w kodeksie karnym zapada około 60 rocznie, ale z tego tylko kilka o powodowanie znacznych szkód w świecie roślinnym lub zwierzęcym. Niestety, to nie znaczy, że Polacy z takim pietyzmem odnoszą się do natury. Znaczy to, że niszczenie środowiska uważa się u nas za czyn o niskiej szkodliwości społecznej.

Bo burza łby pourywała

Pracownikom Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Łodzi zapadła w pamięć sprawa masakry kormoranów czarnych w rezerwacie Jeziorsko. Student biologii, który prowadził tam obserwacje, zgłosił, że ktoś zniszczył gniazda lęgowe tych ptaków. Wymordowano ich ponad 200, miały poobrywane głowy i nogi. Wpłynęło także doniesienie, komu kormorany przeszkadzały w interesach i kto chodził po wsi, zagadując bezrobotnych, czyby się nie podjęli likwidacji gniazd.

Polityka 35.2009 (2720) z dnia 29.08.2009; Ludzie i obyczaje; s. 78
Reklama