Archiwum Polityki

Nagonka słów

Co to takiego pech? – Całe życie być lunatykiem i zejść na udar słoneczny. A co to takiego fart? Podłączyć się do aktualności. Ostatnio głośno było o nowym przekładzie Szwejka, Szwejk z „wojaka” stał się żołnierzem. Jednego wojaka nam ubyło, a tu masz – dołączył do niego drugi wojak. I to w randze generała, elokwentnego do przesady i ostrego w krytycznych sformułowaniach jak brzytwa, brzytwa w futerale. Wszyscy pisali o tym incydencie. Podobno skwitowała go nawet koszarowa śpiewanka na nieśmiertelną melodię „Aławerdy”:

Armia nasza jest zwycięska,
Afganistan to nie klęska.
Skrzypczak – cywil, prosto z igły,
Szczygło – czyta się Rydz-Szczygły.

Właśnie, Afganistan. Sondaże świadczą, że jakoś nie bardzo podoba się wojenka toczona w dalekim kraju, z którym nic nas nie łączy ani nie łączyło w przeszłości. Z czego wynikają podobne opinie? Z niedoinformowania. Dziwię się doprawdy, że nie przypomniano utyskiwaczom i malkontentom: Afganistan przed laty był nam równie bliski jak dzisiaj Gruzja.

Początek przyjaźni to oficjalna wizyta króla Amanullaha w Warszawie. Władca zjawił się u nas z dworem i haremem w 1928 r. Był podejmowany rzeczywiście po królewsku – rozmowy na najwyższym szczeblu, narady na temat współpracy, zaproszenie do Belwederu, gdzie dostojnego gościa udekorowano Orderem Orła Białego. Ale na tym nie skończyły się atrakcje związane z pobytem afgańskiego monarchy. Musiał swoje odsiedzieć na baletowym spektaklu (pod tym względem nic się nie zmieniło). Balet jak balet, trochę się wlókł, lecz Amanullah był zachwycony: wpadła mu w oko opływowa w kształtach tancerka. Król oznajmił gospodarzom, że pragnie się dziewczęciu lepiej przyjrzeć.

Polityka 36.2009 (2721) z dnia 05.09.2009; Groński; s. 89
Reklama