Polska reprezentacja piłkarska, jak wiadomo, nie dała sobie rady z niejakim Ulsterem, ale to, jak mówią działacze PZPN, nie grzebie szansy biało-czerwonych na awans do mistrzostw świata. Nawet jeśli teraz przegramy ze Słowenią, która potem gra z San Marino, to trzeba, żeby potem Słowenia przegrała ze Słowacją, my wygrywamy z Czechami, Irlandia remisuje ze Słowacją i już jesteśmy do przodu. Przy remisie Słowacji ze Słowenią sytuacja jest jeszcze prostsza, bo wystarczy porażka Słowaków z Ulsterem i Irlandczyków z Czechami, zaś przy wygranej Słowenii ze Słowacją Irlandia wygrywa ze Słowacją i przegrywa z Czechami lub też Słowacja gra na remis z Irlandią, a Czesi, po przegranej z Polakami, oczywiście też z Irlandczykami remisują. I jest dobrze. Słowem, nic się nie stało i nie ma powodu, żeby rozdzierać reprezentacyjne koszulki. Zwłaszcza że bez względu na wyniki i tak jesteśmy moralnymi zwycięzcami tych eliminacji.
My w Polsce dobrze wiemy, że w życiu ważniejsza od pozornych zwycięstw jest prawda. A nasi piłkarze, trenerzy oraz działacze w konkurencji ujawniania prawdy są bezkonkurencyjni. Sam Leo Beenhakker po meczu z Irlandią Płn. powiedział otwarcie: „nie spodziewaliśmy się, że rywale tak mocno będą grali w obronie”. Kapitan biało-czerwonych Michał Żewłakow dodał prostym, piłkarskim językiem: „nie było gry, nie było i drużyny”. W zbliżeniu do prawdy pomógł koledze pomocnik Mariusz Lewandowski: „zbyt często graliśmy długimi podaniami do przodu, gdzie było mnóstwo Irlandczyków, a oni przejmowali piłkę i zagrywali do swoich napastników”. Piękny strzał w kierunku własnej bramki oddał też obrońca Dariusz Dudka: „Chcieliśmy grać ofensywny futbol, ale Irlandczycy mieli inne plany.