Archiwum Polityki

Ostatnia akcja

Niestety, to już ostatnia rola filmowa Jana Machulskiego. Wraz z nim na planie pojawili się także: Alina Janowska, Barbara Krafftówna, Marian Kociniak, Wojciech Siemion, Witold Skaruch i Lech Ordon. Nie licząc młodzieży, która porusza się na drugim planie. Starą aktorską gwardię zmobilizował początkujący reżyser Michał Rogalski, i już za to należy mu się pochwała. Jego rówieśnicy wolą przecież angażować modne serialowe gwiazdki. Na seniorów patrzy się naprawdę z przyjemnością, bez względu na to, co mają do zagrania. Niestety, scenariusz nie jest najmocniejszą stroną „Ostatniej akcji”, choć pomysł wyjściowy jest ciekawy. Oto w Warszawie panoszy się banda niejakiego Szaro zwanego mecenasem, której ofiarą zostaje m.in. młodzieniec pracujący w lokalu. Tak się składa, że jego dziadkiem jest były akowiec i powstaniec (w tej roli Machulski), który widząc niemrawość policji oraz bezradność najbliższej rodziny, sam postanawia wymierzyć sprawiedliwość. W starym kalendarzu ma jeszcze adresy kompanów z czasów Powstania Warszawskiego, których postanawia namówić do jeszcze jednej akcji. Stawiają się z ochotą, nawet były alowiec się przyłączy. Oldboje prężą muskuły, potrząsają pistoletami, które ukryli kiedyś w ogrodowym dole, śpiewają „Wojenko, wojenko” i nikogo się nie boją. Ale co dalej? I tu pojawia się kłopot. Wygląda na to, że Rogalski chyba nie wiedział, co zrobić z tak dobrze rozpoczętym filmem. Cała intryga jest tu bowiem na poziomie komiksu dla małoletnich, a o komediowych talentach reżysera też na razie trudno się wypowiadać. Mimo tych niesprzyjających okoliczności aktorzy doprowadzają akcję do szczęśliwego zakończenia.

Zdzisław Pietrasik

Polityka 38.2009 (2723) z dnia 19.09.2009; Kultura; s. 52
Reklama