Zakończyła się szósta edycja Festiwalu Kultury Żydowskiej „Warszawa Singera”. Dzięki ogromnej pracy Fundacji Shalom i jej szefowej Gołdy Tencer wraz z kręgiem współpracowników, w ciągu siedmiu dni udało się zorganizować wiele ciekawych imprez – od masowych zdarzeń i demonstracji ulicznych, po znakomity koncert kantorów z udziałem światowej sławy Yaakova Lemmera i Benziona Millera z USA i także niezwykły popis Nigela Kennedy’ego z krakowskim zespołem Kroke. Były również imprezy bardziej kameralne, wieczory autorskie, wystawy oraz sesje naukowe. Festiwal z każdym rokiem staje się większy i bardziej różnorodny.
Jego patronem został Icchak Baszewis Singer, co twórcy festiwalu zdają się traktować całkiem serio. Singer nie jest więc dla nich jedynie kronikarzem żydowskiego folkloru, lecz pisarzem o wielkim rozmachu epickim, który pozostawił po sobie rozległy i przenikliwy portret społeczności żydowskiej i polskiej II połowy XIX i XX w., a także myślicielem targanym bolesnymi wątpliwościami zarówno religijnymi (wystarczy wspomnieć jego opis ulicy koszernego uboju ze „Sztukmistrza z Lublina”, budzący myśl o bezdusznym okrucieństwie Stwórcy), jak i obyczajowymi.
I to Singer odrywa organizatorów warszawskich Festiwali Kultury Żydowskiej od płaszczyzny oczywistości, każąc im patrzeć szerzej i omijać liczne zasadzki. Dlatego wybrali drogę różnorodności – od wydarzeń folklorystycznych i ludycznych, z klezmerską muzyką lub zabawą w rekonstrukcję tradycyjnej żydowskiej kuchni, poprzez zdarzenia muzycznie poważniejsze, projekcję polskich przedwojennych komedii filmowych, będących w lwiej części dziełem żydowskich reżyserów i autorów, którzy zginęli w czasach Zagłady, aż po dyskusję o traumatycznej współczesnej książce Andy Rottenberg „Proszę bardzo”.