W prasie trwa dyskusja o brzydkich zapachach. Czy lekarz ma mianowicie prawo oburzać się na woń pacjenta. Ale smród to pojęcie względne.
Czy na przykład nauczycielka ma prawo dąsać się na brzydkie wonie – można by się zastanawiać. Co do śmieciarza i zmywacza zwłok – już pewnie nie, bo widziały gały, co brały, a to, co brały – nieżywe.
Kilka moich koleżanek ze studiów zrezygnowało z posady w szkole, nie mogąc poradzić sobie ze skondensowaną wonią potu i sików, która w stołówce przebijała zupę kapuśniakową, a w gimnastycznej pruła nozdrza.
– Zdarza mi się wejść na salę gimnastyczną – mówi Krystyna, nauczycielka spod Radomia – w której wcześniej ćwiczyła grupa nastolatków.
Polityka
38.2009
(2723) z dnia 19.09.2009;
Ludzie i obyczaje;
s. 104