No to mamy wreszcie film, na jaki czekaliśmy. Mocny, bezkompromisowy, podejmujący ważny, lecz skrywany wstydliwie temat społeczny. Tak przynajmniej wynikało z pierwszych recenzji pisanych po przedpremierowych pokazach „Galerianek”. Można było spodziewać się arcydzieła, stąd zapewne lekkie rozczarowanie tym, co oglądamy teraz w kinach. Najpierw jednak o zaletach. Debiutująca na dużym ekranie Katarzyna Rosłaniec wzięła temat wprost z życia, czyli z gazetowych doniesień o prostytucji gimnazjalistek, które w domach handlowych sprzedają swe ciało za modne ciuchy i gadżety.
Polityka
39.2009
(2724) z dnia 26.09.2009;
Kultura;
s. 62