Archiwum Polityki

Raczej nagradzaj

Rozmowa z Teresą Jadczak-Szumiło o tym, dlaczego dzieci nas złoszczą

Ewa Winnicka: – Dlaczego nawet w dobrej rodzinie dziecko potrafi tak wyprowadzić nas z równowagi. Rzuca się na podłogę w hipermarkecie, bo nie dostało kolejnej zabawki. Matka wychodzi z siebie: krzyczy, czasem szarpnie.

Teresa Jadczak-Szumiło: – Może najpierw zastanówmy się, dlaczego dziecko rzuca się na podłogę? To zachowanie zastępcze. Ono doświadczyło sytuacji, że mówienie wprost nie działa, że trzeba zrobić aurę wokół prośby.

A jeśli jego prośba jest nieracjonalna?

Oj, dziecko nie wie, jaka prośba jest racjonalna, a jaka nie. Ono tylko wie, że żeby przyciągnąć uwagę dorosłego, musi zrobić cyrk. Kiedyś nie dostawało prostych komunikatów, nie postawiono granic w odpowiednim miejscu.

Dobrze. Kolejna sytuacja, gdy dochodzi do zwykłych starć z dzieckiem: siedzimy przy stole, ono ciągnie dla zabawy obrus, rodzice zwracają mu uwagę, żeby tego nie robiło. Zdarza się to, powiedzmy, pięć razy, a za szóstym ze stołu spada zastawa. Rodzic krzyczy, dziecko dostaje klapsa.

Moje pytanie jest takie: gdzie był rodzic, kiedy dziecko zbliżało się do stołu?

Wszyscy siedzieli razem przy stole.

No więc najpierw trzeba pokazać dziecku konsekwencje. Trzeba stanowczo powiedzieć, żeby odsunęło się od stołu, bo będzie katastrofa. Przytrzymać obrus.

Czy to zawsze skuteczne? Czasem dziecko marzy o tym, żeby zobaczyć, co to jest katastrofa.

Oczywiście, przecież ono też na własną rękę próbuje zrozumieć świat. Warto więc porozmawiać z nim, dlaczego emocje tak go pociągają. Często rodzice stawiają granicę w ten sposób, że po prostu czegoś zakazują, nie włączając się aktywnie w tłumaczenie, słuchanie, wyjaśnianie, a potem mają do dziecka pretensję.

Ja My Oni „Jak kochać i być kochanym" (90155) z dnia 27.05.2009; Poradnik psychologiczny; s. 66
Reklama