Archiwum Polityki

Motyw

Chcieli dowiedzieć się, jak nóż wchodzi w ciało. Jak człowiek się dusi. Jak to jest zabić. Poza tym Leper miał osiemnastkę. Chcieli ją jakoś uczcić.

Krzysztofa S. znalazła matka. Miał ranę od noża w szyi i dwie rany kłute brzucha. 34-letni, bezrobotny, alkoholik, ale według sąsiadów spokojny, nieawanturujący się. Często wystawał w bramie łódzkiej kamienicy przy ul. Więckowskiego, żeby pogadać, wyprosić parę złotych na flaszkę. Pewnie zabił go kumpel, z którym pił. Pokłócili się o coś i poszedł w robotę nóż. Zwykła sprawa w takim środowisku. To był pierwszy trop policji. Aż do czasu, gdy miesiąc później w parkowym stawie znaleziono zwłoki 16-letniego Jacka S.

Stara secesyjna kamienica przy ul. Więckowskiego to właściwie jeszcze śródmieście Łodzi. Fasada jakoś się trzyma. Podwórko studnia obskurne i zagracone. Klatki schodowe zdewastowane, zjadane przez liszaj i grzyb. Złuszczona farba, smród stęchlizny. Bywa, że w kamienicach takich jak ta połowa mieszkańców jest w konflikcie z prawem. Mało kto pracuje. Tu szybko wchodzi się w dorosłość. Szybko robi się pierwsze włamania, drobne rozboje, „pożycza” auta. Niektórzy zaczynają w wieku 10 lat. I wtedy nic nie można im zrobić, dopóki nie wejdą w stadium nielata. Policjanci zaznaczają w kalendarzach, kiedy delikwent kończy 13 lat, żeby można mu było zrobić sprawę przed sądem rodzinnym.

Rana obok rany

Bartek był pod nadzorem kuratorów od 14 roku życia. – Miałem ich kilku. Weszli, zobaczyli, że żyję, i wyszli – mówi dziś. Jako 17-latek trafił do poprawczaka za unikanie obowiązku szkolnego, kradzież telefonów komórkowych i zniszczenie fotela w autobusie. Uciekł stamtąd i zamieszkał w pustostanie na ostatnim piętrze kamienicy przy Więckowskiego, naprzeciwko mieszkania rodziców. Nie chciał do nich wracać. Ojciec pił i bił, a nawet jak chwilowo siedział, to piła matka z adoratorami.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Kraj; s. 26
Reklama