Archiwum Polityki

Wykapany Sarko

W aferze wokół Jeana Sarkozy’ego nie chodzi tylko o nepotyzm. W tle toczy się batalia o reelekcję jego ojca w 2012 r.

Książęce loki, śmiałość w obejściu ze starszymi od siebie, do tego sposób mówienia, którym co chwila przypomina rozmówcom, czyim jest synem. Dotychczas Jean Sarkozy bardzo świadomie grał wizerunkiem następcy tronu. Tym większe było zaskoczenie, gdy po wakacjach pojawił się w Paryżu krótko ostrzyżony i w okularach. Dziś wiadomo już dlaczego: 23-letni student prawa szykuje się do objęcia prezesury EPAD, państwowej agencji zarządzającej La Défense, paryską wyspą wieżowców. Na takim stanowisku trzeba przynajmniej poważnie wyglądać, zwłaszcza gdy życiorys świeci samą maturą.

Aby je zdobyć, wystarczy być synem prezydenta Francji. Nicolas Sarkozy ma trzech męskich potomków – Pierre’a i Jeana z pierwszego małżeństwa, Louisa z drugiego. 13-letni Louis jest jeszcze za mały, by piastować urzędy, Pierre zajmuje się produkcją płyt raperskich (pierwszą wydał pod pseudonimem, by nie narażać się w środowisku, które nienawidzi Sarkozy’ego), za to Jean interesuje się polityką na całego. Tak bardzo, że jego ekspresowa kariera przyćmiła nawet skandal wokół ministra kultury, zresztą bratanka prezydenta Mitterranda, który jeździł do Tajlandii sypiać z chłopcami.

Jean do polityki wszedł półtora roku temu.

Jesienią 2007 r. ojciec posłał go do rodzinnego Neuilly-sur-Seine, by wsparł prezydenckim nazwiskiem kandydata na nowego mera miasta. Jean dzielnie mu pomagał, ale gdy sondaże wykazały, że kandydat nie ma szans na wygraną, wziął sprawy we własne ręce i bezceremonialnie wypowiedział mu poparcie. Przez chwilę myślano, że młody Sarko pójdzie na całość i sam zgłosi się na mera (ojciec objął to samo stanowisko w wieku 28 lat), ale Jean wykazał się politycznym instynktem – zamiast do rady miasta wystartował szczebel wyżej, do rady departamentu.

Polityka 43.2009 (2728) z dnia 24.10.2009; Świat; s. 84
Reklama