José Manuel Barroso wyrasta na najsilniejszego polityka w Brukseli. Najpierw unijni przywódcy zapewnili mu słabych rywali w postaci Hermana van Rompuya i Catherine Ashton, teraz sam Barroso przedstawił wyjątkowo silny skład nowej Komisji Europejskiej. Polityczne ambicje Unia rozmieniła może na drobne, wzmocniła za to swoje gospodarcze oblicze, o czym świadczy nominacja twardego Joaquina Almuníi na komisarza ds. konkurencji i doświadczonego Olli Rehna na komisarza ds. monetarnych. Polsce przypadło merytorycznie ważne, ale politycznie drugoplanowe stanowisko komisarza ds. budżetu, skrojone w sam raz dla Janusza Lewandowskiego.
Niemcy i Francja z rozmysłem nie wystawiły kandydatów na dwa nowe unijne stanowiska – przewodniczącego Rady i wysokiego przedstawiciela, by móc zażądać ważnych portfeli w Komisji. I tak Berlin otrzymał tekę komisarza ds. energii, a Paryż komisarza ds. rynku wewnętrznego z odpowiedzialnością za usługi finansowe. Pierwszym będzie Günther Oettinger, drugim Michel Barnier, którego nominację Nicolas Sarkozy poczytuje sobie za osobisty sukces, wierzy bowiem, że dzięki niemu przeforsuje w Europie to, do czego nie zdołał przekonać reszty świata na szczytach G20, czyli ściślejszy nadzór nad sektorem bankowym.
Warto jednak pamiętać, że po zatwierdzeniu przez Parlament Europejski komisarze rzadko kłaniają się swoim stolicom. Dotyczy to zwłaszcza weteranów, którzy zasiadają w Komisji drugą lub trzecią kadencję, a takich jest w nowym składzie aż 13. Nie będzie więc tak, że Barnier zadba o interesy francuskich banków, Oettinger powstrzyma rozbicie niemieckich monopolistów energetycznych, a Lewandowski wykroi Polsce większy kawałek w unijnym budżecie. Nowa ekipa Barroso ma szansę zrobić to, na co nie stać dziś unijnych przywódców – wytyczyć ramy ładu gospodarczego Europy po kryzysie.