Archiwum Polityki

Wielkie zabijanie

W Nepalu 80 proc. prawie 30-milionowej ludności wyznaje hinduizm. Hinduizm dopuszcza rytualne mordowanie zwierząt. Ofiary ze zwierząt hinduiści składają, by podziękować bogom za opiekę lub prosić o pomoc. Nie inaczej było ostatnio podczas święta bogini Gadhimai w miejscowości Bariyapur, na pograniczu z indyjskim stanem Bihar. Wiernych z obu krajów napłynęło ponad pół miliona. Wielu ze zwierzętami przeznaczonymi na rzeź: bawołami domowymi, kozami, świniami, a biedniejsi z kurami, gołębiami, a nawet szczurami. Pod świątynią bogini czekało 250 licencjonowanych przez policję rzeźników z krzywymi nożami do podrzynania gardeł. Kto był chętny popatrzeć, płacił 20 rupii nepalskich (26 centów). Jak nie chciał, kapłani zabijali we wnętrzu świątyni. Noże poszły w ruch, a jakby nie dały rady, sięga się po młoty. Bywa, że podczas podobnych rytuałów w Katmandu świnie żywcem odziera się ze skóry i ofiarowuje bogini Durdze bijące jeszcze serca. Gadhimai ofiarowano w tym roku około 250 tys. stworzeń, w tym 15 tys. domowych bawołów. Krwawe obrzędy od lat budzą protesty na Zachodzie, lecz są ignorowane, bo to część wiary milionów. Są też miejscowi obrońcy praw zwierząt, zyskujący pewne poparcie w rządzie i mediach, bo sprawa zaczyna ciążyć wizerunkowi Nepalu i hinduizmu. Kto jest okrutny dla zwierząt, będzie okrutny dla ludzi, ostrzega ta maleńka mniejszość. Proponuje ofiary z kwiatów i owoców. Biednych to nie przekona. Na mięso ich stać rzadko. A dzięki takim świętom mają ucztę, kupcy – mięso, kości i skóry, zaś hotele i restauracje tłumy gości. Św. Franciszek nie ma tu czego szukać.

Polityka 49.2009 (2734) z dnia 05.12.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama