Archiwum Polityki

Półtora Żyda

W niedzielę 15 listopada bokserskim mistrzem świata WBA w kategorii superwelters (odpowiednik w przybliżeniu amatorskiej lekkośredniej), w której walczyli tacy legendarni mistrzowie jak między innymi „Sugar” Ray Leonard, Thomas Hearns czy Roberto Duran, został w Las Vegas Jurij Foreman. Pokonał jednogłośnie i wysoko na punkty (116–110, 117–109, 117–109) leworęcznego zabijakę z Puerto Rico Daniela Santosa, posyłając go dwukrotnie na deski w drugiej i dwunastej rundzie.

Nie łączą wprawdzie Jurija żadne więzi pokrewieństwa z boskim George’em Foremanem (zwycięzcą Josepha „Joe” Fraziera, mistrzem świata wagi ciężkiej 1973–1974, któremu pas odebrał dopiero sam Muhammad Ali), ma z nim jednak wiele wspólnego. Jak wszyscy pamiętają, po zakończeniu kariery został George protestanckim pastorem i w wieku pięćdziesięciu lat wrócił jeszcze dwukrotnie na ring, żeby zebrać pieniądze na budowę kaplicy w swojej parafii. Jurij jest natomiast uczniem ortodoksyjnej szkoły rabinackiej i podług wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie pierwszym w dziejach dyscypliny mistrzem świata – rabinem. „Wiele w życiu widziałem, ale tego jeszcze nie” – wykrzyknął słynny promotor bokserski Bob Arum.

Urodzony na Białorusi, zamieszkały na Brooklynie, obywatel izraelski Jurij Foreman ma 29 lat i za sobą już 29 walk zawodowych: 28 zwycięstw (w tym osiem przez nokaut) i jedną nierozstrzygniętą. Walczy zawsze w koszulce z gwiazdą Dawida na piersiach. Nigdy w dzień szabasu. Rada rabinacka uznała, że studiowanie Talmudu i kabały przed południem i uprawianie boksu po południu nie stoi w sprzeczności z nakazami Tory.

Już dzisiaj jest Foreman gwiazdą na firmamencie światowego boksu nie tylko ze względu na swoje wyjątkowe powołanie czy piękną żonę węgierskiego pochodzenia, modelkę i aktorkę, także uprawiającą pięściarstwo, ale też po prostu dzięki swoim żelaznym pięściom i radującej koneserów technice.

Polityka 49.2009 (2734) z dnia 05.12.2009; Stomma; s. 104
Reklama