Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Telewizja rozdrapana

Jarosław Kaczyński lubi ostatnio powtarzać, że Polska wraca do epoki przedrywinowej. Jeśli ma na myśli fakt, że wpływ na telewizję publiczną odzyskali Robert Kwiatkowski i Włodzimierz Czarzasty, to ma całkowitą rację. To najbardziej wyrazisty przykład. Tyle że stało się to za sprawą PiS i umowy tej partii z lewicą; tej umowy, co to jej nie ma, ale działa. Paradoks, iż w walce o IV RP trzeba jej czasami zaprzeczyć, został już przez wyborców PiS dawno zaakceptowany i tylko niektórzy prawicowi publicyści wydają się nieco zakłopotani tym, że wybór nowego prezesa TVP był wewnętrzną partyjną sprawą PiS. Ale i im chodzi bardziej o to, że szefem został „kojarzony z PiS” menedżer, a nie prawicowy „niezależny dziennikarz”.

Teraz już wszystko jasne: TVP1 dla PiS, TVP2 dla SLD, TVP Info – wpływy mieszane; rozdzielono nawet redakcje programów informacyjnych nowych anten, aby krytyka wobec rządów Platformy była odpowiednio zróżnicowana i dokładano jej po równo z lewa i prawa. Pytanie tylko, jaką motywację do płacenia abonamentu mają wyborcy innych ugrupowań, które w rozdrapaniu telewizji nie brały udziału? Wspomniany Robert Kwiatkowski jest autorem znanej maksymy: tyle misji, ile abonamentu. A misja to przecież także, a może przede wszystkim programy informacyjne i publicystyczne. Osoby spoza elektoratów nowych medialnych sojuszników będą więc opłacać propagandę, której nie mają zamiaru słuchać. To nie tylko bezsensowne, ale i niemoralne. Na taką misję szkoda abonamentu.

Polityka 1.2010 (2737) z dnia 02.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 9
Reklama