Nadchodzący rok będzie rozstrzygający dla przyszłości Afganistanu. Barack Obama wysyła na wojnę dodatkowych 30 tys. żołnierzy, ale jednocześnie zapowiedział, że w 2011 r. zacznie wycofywać wojska. NATO ma więc rok na zdławienie rebelii talibów i wyszkolenie afgańskiej armii. Szanse na osiągnięcie tak ambitnych zamierzeń są niewielkie: sojusznicy Ameryki przyrzekli tylko 7 tys. dodatkowych żołnierzy, a talibowie nie poddadzą się bez krwawej walki. Nawet Amerykanie nie mają już jednak złudzeń – w najlepszym razie uda im się osłabić przeciwnika na tyle, by wyjść z Afganistanu w krótkim okresie spokoju przed nawrotem wojny domowej. W Iraku Amerykanom i sojusznikom w miarę się powiodło, w Wietnamie była całkowita klapa. Gdzie na tej skali znajdzie się Afganistan?
Polityka
1.2010
(2737) z dnia 02.01.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 12
Reklama