Archiwum Polityki

Fryderyk Chopin. Geniusz, dandys, człowiek z towarzystwa

Znów będzie wyjątkowo często gościł na kulturalnych salonach – w 2010 r. przypada 200 rocznica jego urodzin i Rok Chopinowski.

Chopinetto, tak nazywano go w Paryżu. On w młodzieńczym pisanym przez siebie „Kurierze Szafarskim” zwie się monsieur Pichon. George Sand mówiła o nim Chop, Heine nazywał go Rafaelem fortepianu, ale byli też tacy, jak Liszt czy Berlioz, którzy mówili po prostu: geniusz.

Fryderyk Chopin miał wszelkie dane, by odnieść sukces. Ale musiał wyjechać. Z Polski. Zachowując wszelkie proporcje, nie mniejszy życiowy sukces odniósł jego ojciec, choć przebył drogę odwrotną niż droga syna: z Francji do Polski.

Mikołaj Chopin urodził się w małej wiosce Marainville w rodzinie wiejskiego kołodzieja.

Nie odebrał prawdopodobnie żadnego wykształcenia, które odnotowaliby kronikarze, ale udało mu się w wieku lat kilkunastu zostać pomocnikiem Jana Adama Weydlicha, zarządcy dóbr hrabiego Paca, który w epoce Stanisława Leszczyńskiego (połowa XVIII w.) nabył niewielki majątek we francuskiej Lotaryngii. Gdy Pac sprzedał majątek, Weydlich wraz z rodziną i szesnastoletnim wówczas Nicolasem wrócił do Polski. Chopin ojciec zabrał ze sobą „skrzypce, flet i kilka książek Woltera”. Wolter i jego książka zamykają też tę historię. Kiedy otoczony tłumem przyjaciół syn Nicolasa umierał w mieszkaniu przy placu Vendôme w Paryżu, kazał sobie w godzinie przedostatniej czytać „Słownik filozoficzny” Woltera. Książka stała u niego na półce. Może nawet był to ten sam egzemplarz?

Nicolas Chopin po przyjeździe do Warszawy imał się różnych zajęć, był buchalterem, brał udział w insurekcji kościuszkowskiej, doszedł nawet do stopnia kapitana, aż w końcu, podobnie jak wielu francuskich emigrantów, został guwernerem. Najpierw wychowywał dzieci hrabiny Łączyńskiej, między innymi córkę Marię, późniejszą panią Walewską – faworytę Napoleona.

Polityka 1.2010 (2737) z dnia 02.01.2010; s. 20
Reklama