To właśnie oni mają sprawić największą radość polskim kibicom.
Justyna Kowalczyk: Mistrzyni
– Piętnaście – odparowała poirytowana kilka miesięcy temu na konferencji prasowej, słysząc kolejny raz to samo pytanie: ile medali zamierza przywieźć z igrzysk olimpijskich w Vancouver (luty 2010 r.). Każdy, kto ją choć trochę zna, wie, że chciałaby wygrać, ile się da. Niczego nie zaniedbała. Pół roku trenowała, jak zwykle, jak szalona, z mozołem przeciągając granicę własnych możliwości.
Początek tego sezonu w Pucharze Świata miała mieć spokojny, bez zrywów.
Polityka
1.2010
(2737) z dnia 02.01.2010;
s. 102