Archiwum Polityki

Pięciogwiazdkowa kara śmierci

Kiedy Akmal Shaikh lądował w Urumczi z czterema kilogramami heroiny, było dlań jasne, że się uda. Tak myśli każdy przemytnik, ale nie każdy ma paszport brytyjski i nie każdy pcha się do stolicy Xinjangu, gdzie mieszkają zbuntowani Ujgurzy. Wystarczyło, że wygląda jak talib, który przyjechał, żeby uczyć Ujgurów partyzantki. Aresztowano go na lotnisku, przesłuchiwano długo, orzeczono karę śmierci i po roku wyrok wykonano. Mimo licznych apeli o złagodzenie kary, wskazujących na zaburzenia psychiczne niefortunnego przemytnika. Był to pierwszy cudzoziemiec skazany na śmierć w Chinach od przeszło półwiecza. W drodze łaski zamieniono sposób egzekucji na pięciogwiazdkowy, który stosuje się w odniesieniu do wysokich dygnitarzy partyjnych przyłapanych na korupcji. Wstrzyknięto mu do żyły truciznę. Pospolitych skazańców zabija się strzałem w tył głowy według instrukcji filmowej, przekazanej Chińczykom jeszcze w czasach Stalina przez NKWD. Narządy zastrzelonego przekazuje się transplantologom. Akmal był to w ubiegłym roku 1789 skazany na śmierć, na którym wyrok został wykonany. Czy ta liczba jest dokładna? Jak wszystko, co podaje Amnesty International. W Chinach nikt tego nie potwierdzi, bo tam kara śmierci jest tajemnicą państwową.

Polityka 2.2010 (2738) z dnia 09.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 11
Reklama