Krzysztof Jackowski, najwybitniejszy polski jasnowidz (jak go przedstawia „Super Express”), tak widzi świat i Polskę w 2010 r.: Amerykanie mogą rozpętać wielką wojnę, kryzys gospodarczy będzie się pogłębiał, wybory prezydenckie może wygrać ktoś trzeci (czyli nie Tusk i nie Kaczyński), Marcinkiewicz nie rozstanie się z Izabelą. Jest też wiadomość dobra – lato ma być ładne i ciepłe.
Dalej w przyszłość wybiega Marcin B. Brixen, autor książki „Świat za pięć lat”, który przewiduje m.in.: Sejm uchwali zakaz dawania klapsów dzieciom, w szkołach będzie się uczyć, że II wojna światowa wybuchła dopiero 17 września 1939 r., bo 1 września Wehrmacht wziął jedynie w obronę ludność niemiecką. W telewizji przebojem okaże się teleturniej »Zostań debilem roku«”.
Historyk Jerzy Eisler w „Rzeczpospolitej” o mniej znanym obliczu „onych”, czyli partyjnych dygnitarzy: „Proszę pamiętać, że oni też używali zaimka »oni«. Zawsze byli jacyś »oni«: prawdziwi komuniści, beton albo towarzysze radzieccy, w każdym razie ktoś gorszy od nas, porządnych towarzyszy, którzy chcą dobrze dla Polski i oni naprawdę byli i są dogłębnie przekonani, że byli patriotami”.
W chórze stereotypowych życzeń noworocznych oryginalnie zabrzmiał głos Piotra Kadlcika, przewodniczącego Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie: „Niech najlepsze dni mijającego roku będą najgorszymi dniami nadchodzącego. Tego właśnie wszystkim życzę. Myślę, że to fajne życzenia”.
Józef Oleksy wspominał w „Dzienniku” sylwester 1989 r., którego spędzał w rodzinnym domu w Nowym Sączu: „Siedzieliśmy przy stole, czekaliśmy na północ i dużo rozmawialiśmy o przyszłości. Moja mama, która się na polityce nie wyznawała, zupełnie nie bała się tego, co przyniesie nowy rok.