Pasażerów korzystających z europejskich lotnisk czekają nie tylko opóźnienia z powodu zimy, ale także ostrzejsze kontrole bezpieczeństwa w następstwie udaremnionego zamachu nad Detroit. Nieliczne państwa, które mają skanery całego ciała zaglądające pod ubranie, zaczęły robić z nich użytek, reszta w pośpiechu zmienia prawo i kupuje urządzenia, a tymczasem zarządziła na lotniskach kontrole ręczne, potocznie zwane obmacywaniem. Po próbie zamachu z użyciem ładunku zaszytego w bieliźnie osobistej żaden obszar ciała nie jest wyłączony z kontroli. Zaostrzone procedury dotyczą przede wszystkim lotów do USA – taki obowiązek nałożyły na przewoźników władze amerykańskie.
Na Okęciu nie ma jeszcze skanerów całego ciała, są za to bramki do wykrywania materiałów wybuchowych. Każdy pasażer lecący za ocean wchodzi do specjalnej kabiny, gdzie jest przedmuchiwany strumieniami powietrza. Maszyna analizuje jego skład i wykrywa śladowe nawet ilości materiałów wybuchowych. – Przy Nigeryjczyku z pewnością by zadzwoniła – zapewnia oficer Straży Granicznej. Urządzenie wykrywa także cząsteczki narkotyków. Nasz korespondent lotniczy, który dobrowolnie poddał się przedmuchaniu, był czysty, ale osoby, które bawiły niedawno w Amsterdamie, muszą liczyć się z rewizją bagażu. Straż graniczna zapewnia, że jeśli nie znajdzie narkotyków, puszcza pasażera wolno.