Archiwum Polityki

Mozart bez smoka

Poprzednia realizacja „Czarodziejskiego fletu” w Operze Wrocławskiej była co najmniej kontrowersyjna; już ukazująca się we wstępie zamiast smoka wielka baba z ogromnym biustem zapowiadała dalsze atrakcje. Postanowiono więc wymienić tę wersję na nową, a właściwie nie całkiem, bo wystawioną wcześniej w Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu. Okazała się mniej kontrowersyjna (choć bez smoka w ogóle), za to niedopracowana. Użyte w spektaklu projekcje filmowe mogłyby stanowić interesujący element scenografii, gdyby były dopasowane do kontekstu; kostiumy zaś, poza czarną suknią i ogólnym anturażem związanym z Królową Nocy, nie były szczególnie atrakcyjne i w większości kojarzyły się z estetyką robótek ręcznych, zwolennicy Sarastra ubrani zaś byli, nie wiadomo czemu, w pomarańczowe szaty krisznowców. Anna Długołęcka, odpowiedzialna zarówno za reżyserię, jak scenografię i kostiumy, przywiązywała niestety większą wagę do strony wizualnej; od strony reżyserskiej wszystko przedstawiało się dość sztywno, co w połączeniu ze zbyt wolnym tempem nadawanym przez dyrygenta Dariusza Mikulskiego miało fatalny wpływ na jakość wykonawstwa młodych, zaczynających dopiero karierę śpiewaków.

Dorota Szwarcman

Polityka 3.2010 (2739) z dnia 16.01.2010; Kultura; s. 47
Reklama