Archiwum Polityki

Jemeńska gościnność

Nigdzie Al-Kaidzie nie było tak dobrze jak w Jemenie. Nienękana przez zachodnie armie organizacja ibn Ladena wyszkoliła tam 300 bojowników. Jeden z nich usiłował niedawno wysadzić samolot nad
Polityka

Jeszcze kilka lat temu specjalnością Jemenu były porwania dla okupu. Co wakacje jemeńskie plemiona uprowadzały kilka grup turystów z bogatych krajów europejskich, by żądać kilkumilionowych okupów. Rządy płaciły, porywacze zwalniali zakładników, a żadnemu włos nie spadał z głowy. W 2000 r. uprowadzono nawet polskiego ambasadora Krzysztofa Suprowicza, a pięć lat później niemieckiego ministra. Proceder był uciążliwy i kosztowny, ale nieszkodliwy w porównaniu z tym, co działo się w Jemenie w latach 70. Wtedy z gościny tamtejszych plemion korzystali członkowie niemieckiej Frakcji Czerwonej Armii i słynny terrorysta Ilich Ramírez Sánchez, nazywany przez prasę Szakalem.

Dziś amerykańscy politycy przekonują, że Jemen jest nowym matecznikiem Al-Kaidy. Barack Obama ogłosił na przełomie roku, że zamachowiec, który w Boże Narodzenie o mało co nie wysadził w powietrze samolotu nad Detroit, został wyszkolony i uzbrojony właśnie w Jemenie. Prezydencki doradca ds. zwalczania terroryzmu John O. Brennan stwierdził, że w sprawie Jemenu „leżą na stole wszystkie opcje, łącznie z bezpośrednią interwencją wojskową”. A wpływowy republikański senator Joseph Lieberman mówi wprost: „Jemen to teraz najważniejsze miejsce naszej walki z terroryzmem. Wczoraj Irak, dziś Afganistan, a jutro Jemen”.

Wojna z Al-Kaidą trwa w Jemenie już dziś.

Gdy 24 grudnia nigeryjski student Umar Faruk Abdulmutallab z bombą zaszytą w bieliźnie czekał w Amsterdamie na lot do Detroit, jemeńskie siły powietrzne, przy wsparciu amerykańskich samolotów bezzałogowych, bombardowały bazy Al-Kaidy we wschodnim Jemenie. Według telewizji Al-Dżazira, w atakach zginęło ponad 60 osób, w tym kobiety i dzieci.

Polityka 3.2010 (2739) z dnia 16.01.2010; s. 70
Reklama