Sejmowa komisja hazardowa wzięła się wreszcie do roboty i przesłuchała posłankę Kempę, która od dawna nie mogła się o to doprosić. Oczywiście, najważniejszą kwestią było ustalenie, kim posłanka Kempa w ogóle jest. Podczas przesłuchania podejrzana upierała się, że posiada wykształcenie prawnicze, ale mimo zachęty ze strony komisji, nie potrafiła tego w żaden sposób udowodnić. Tymczasem, w toku drobiazgowego śledztwa, legitymujący się tytułem filozofa poseł Urbaniak z PO wykrył w Internecie, że instytutu prawa administracyjnego, w którym posłanka rzekomo zrobiła dyplom na ukończonej przez nią uczelni, w ogóle nie ma. Filozoficznie nastrojonemu posłowi Urbaniakowi wydało się to trochę podejrzane.
Podająca się za prawnika posłanka Kempa tłumaczyła, że dawno nie oglądała swojego dyplomu, co niestety uprawdopodobnia podejrzenie, że nie wie lub nie pamięta, co studiowała. Nie można również wykluczyć, że Kempa padła ofiarą jakiegoś nieporozumienia, w efekcie którego ukończyła nie ten wydział, na którym myślała, że studiuje, tylko jakiś inny i dlatego teraz wydaje jej się, że jest kimś innym, niż jest. Nic dziwnego, że w toku przesłuchań posłanka Kempa usiłowała odwrócić uwagę komisji od kwestii swojego wykształcenia, powtarzając bez przerwy, że nie zna żadnego Rysia, Mira, Grzesia i Zbysia, mimo że nikt jej o to nie pytał. Nie potrafiła natomiast podać żadnego imienia czy choćby nazwiska kogoś, kto zaświadczyłby, że ukończyła studia prawnicze. Komisja będzie teraz musiała poszukać świadków na własną rękę, co z pewnością wydłuży proces dochodzenia przez nią do prawdy.
Przed komisją stanie obecnie zadanie wyjaśnienia, dlaczego – nie mając odpowiedniego wykształcenia i tytułu – posłanka Kempa została wiceministrem sprawiedliwości, a także brała udział w pracach nad nowelizacją ustawy o grach hazardowych.