Archiwum Polityki

O kiwaniu głową

Bardzo lubię pański język w moich ustach, jak powiedziała francuska guwernantka do Anglika, rozmawiając z nim po angielsku. I to jest motto dzisiejszego felietonu. Kilka lat temu w Polsce zeuropeizowano (tak podano w komunikacie) światła sygnalizacyjne na skrzyżowaniach, likwidując zielone strzałki, które pozwalały skręcać w prawo przy czerwonym świetle. Ruch się poważnie skomplikował. I wtedy się okazało, że to nie Europa, tylko ktoś po prostu nie znał dobrze angielskiego. A najpewniej znał, tylko mu się opłacało udawać, że nie zna. Znał także tego, kto miał wygrać przetarg na likwidację strzałek. Oczywiście ten sam potem strzałki ponownie montował. Mogło tak być? To tak pewnie było.

W polskich szpitalach kolejny horror. Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia postanowiły za nasze pieniądze wyeliminować na stałe część pacjentów – tych, którzy kosztują bardzo dużo. To się obiegowo nazywa nowotwór. I pewnie by się udało, ale porażający był widok pacjentów w kolejkach po resztki nadziei. Pokazała ich telewizja, komentowali ostro dziennikarze. NFZ najpierw kłamał, potem zamilkł. No cóż, tym razem pieniądze na leczenie ciężko chorych ludzi trzeba będzie wydać, ale trzeba próbować. Następnym razem może się uda. Gdy już było po wszystkim, usłyszeliśmy jeszcze głos z kosmosu, który – jako prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego – zadał pytanie dyrektorom szpitali o realizację kontraktów z NFZ. To miłe, że tam, w dalekich mgławicach, tak się nami interesują.

Pokazywano niedawno w telewizorach recytacje wzruszającego poematu, wygłaszanego przez dyrekcję muzeum w Auschwitz. Poemat w słowach kwiecistych mówił o szczególnej odpowiedzialności za obiekt, o zachowaniu wszelkich procedur, a w szczególności o licznych zabezpieczeniach i całodobowym monitoringu.

Polityka 3.2010 (2739) z dnia 16.01.2010; Tym; s. 91
Reklama