Miło jest pisać o nobliwych kobietach, dzięki którym zmieniała się historia Warszawy. Czcigodnie i poczciwie przywoływać bardziej lub mniej znane nazwiska, jednocześnie kokietując swoją elokwencją. Ale czymże byłoby moje miasto bez dresiar? Blachar, grzanek, tipsiar. Bez blondynek zbitych w grupkę i chichoczących pod nocnym. Bez fryzjerek siedzących na plastikowych krzesełkach przed salonem kosmetycznym i opalających sobie łydki. Jak wyglądałyby ulice i skwery bez ozdobionych brylancikami paznokci, nierzadko z przewleczonym przez nie łańcuszkiem.
Polityka
4.2010
(2740) z dnia 23.01.2010;
Kultura;
s. 57