Prace sejmowej śledczej komisji hazardowej ruszyły wreszcie z kopyta. O ciekawej koncepcji śledztwa przyjętej przez kierownictwo komisji świadczy to, że zaczęto od gruntownego przesłuchania osób, które w żaden sposób nie były z aferą hazardową związane ani też nie brały udziału w pracach nad ustawą hazardową – takich jak posłowie Maraszek, Gadzinowski i Wikliński z SLD, były poseł Kubik z PSL, poseł Ożóg z PiS czy też poseł Cieślik z PO.
Osoby te w toku przesłuchań przyznały się do faktu nieuczestniczenia w pracach nad ustawą, jak również do braku związków z aferą hazardową. Potwierdziło to słuszność decyzji o ich wezwaniu, gdyż dzięki temu komisja zdołała zawężyć krąg osób podejrzanych, co powinno ułatwić jej dalszą pracę. Ważny jest także osiągnięty przez komisję efekt psychologiczny polegający na tym, że osoby podejrzane z pewnością boją się teraz, że skoro przesłuchuje się wszystkich, to nie ma żadnej pewności, że nie wezwie się również ich.
Należy się spodziewać, że w najbliższych dniach komisja wezwie kolejne osoby podejrzane o to, że mogą nie mieć nic wspólnego z tematem jej prac, aby po przesłuchaniu móc je wyłączyć ze śledztwa i w ten sposób jeszcze bardziej zawężyć krąg podejrzanych. Niewykluczone, że członkowie komisji w toku dalszych prac przesłuchają osoby z tego kręgu, o ile czas na to pozwoli. Chociaż wśród części członków komisji panuje opinia, że osób zamieszanych w aferę hazardową nie ma specjalnie co przesłuchiwać, gdyż i tak wiadomo, że są zamieszane. Istnieje jednak możliwość, że osoby te, zmęczone grą w kotka i myszkę, same się zgłoszą na przesłuchania i powiedzą coś ciekawego.