Archiwum Polityki

BOR na front

Funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu opuszczają część polskich placówek dyplomatycznych. Szef BOR gen. bryg. Marian Janicki już na początku zeszłego roku apelował o uporządkowanie sprawy ochrony polskich dyplomatów. Wtedy do spięcia na tym tle doszło między szefami MSWiA Grzegorzem Schetyną i MSZ Radosławem Sikorskim. Do tej pory za ochronę 60 placówek odpowiadał BOR, a koszty ponosiło sprawujące nad nim nadzór MSWiA. Jak dowiedziała się „Polityka”, w ostatnich dniach zeszłego roku doszło do porozumienia. Radosław Sikorski bierze na siebie ochronę tych placówek i ambasadorów, gdzie zagrożenia są minimalne. – Będziemy musieli wygospodarować pieniądze, bo placówki nie mogą funkcjonować bez jakiejkolwiek ochrony. Wzmocnimy zabezpieczenia techniczne i wynajmiemy ludzi – mówi Jan Borkowski, wiceminister spraw zagranicznych.

Informacja, o które placówki chodzi, objęta jest tajemnicą, ale wiadomo, że sprawa na pewno dotyczy około 25 ambasad w krajach Unii Europejskiej. – Funkcjonariusze BOR zaczną opuszczać te placówki już w marcu. Oczywiście nie będziemy ich zwalniać, tylko wzmocnimy nasze siły w miejscach o podwyższonym ryzyku jak Afganistan, Irak i Pakistan, oraz tam, gdzie istnieje zagrożenie terrorystyczne – mówi gen. Janicki. Dodaje, że w związku z tym budżet BOR na ochronę dyplomatyczną pozostanie na niezmiennym od kilku lat poziomie 10 mln zł. – Dobrze się stało, że przestajemy być dla wielu instytucji bezpłatną firmą ochroniarską, a dzięki temu staniemy się jeszcze bardziej elitarną służbą – ma nadzieję szef BOR. Do głównych zadań Biura Ochrony Rządu należy ochrona osób ważnych ze względu na dobro i interes państw oraz obiektów o szczególnym znaczeniu.

Polityka 5.2010 (2741) z dnia 30.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama