Archiwum Polityki

Mina na autostradzie

Program budowy autostrad gnębi pech. Zaledwie kilka tygodni temu Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zerwała umowę z firmą Alpine Bau, która zbyt opieszale budowała kilkunastokilometrowy odcinek A1 przy czeskiej granicy, a już mamy nowy kłopot. Konsorcjum Autostrada Południe, które rok temu uzyskało koncesję na budowę i eksploatację 180 km autostrady A1 ze Strykowa do Pyrzowic (trasa Łódź–Katowice), niczego nie zbuduje, bo nie zdobyło kredytów. W tej sytuacji budować musi państwo.

GDDKiA uspokaja, że odcinek powstanie na Euro 2012. Autostrada Południe przygotowała projekty, więc wystarczy zatrudnić firmy budowlane i robota może ruszać choćby zaraz.

Eksperci mają wątpliwości: weryfikacja projektów, uzyskanie pozwoleń i procedura przetargowa muszą potrwać. Nawet w ekspresowym tempie wykonawców uda się znaleźć najwcześniej latem. Roboty zaczną się wczesną jesienią 2010 r., a to oznacza, że do Euro 2012 zostanie tylko jeden pełen sezon budowlany. W tym czasie nie da się zbudować autostrady. Zwłaszcza że budowniczych czekają trudne zadania. 90 km trasy pokrywa się z dzisiejszą gierkówką i będzie budowana partiami, przy trwającym na sąsiedniej jezdni normalnym ruchu.

Jest jeszcze kwestia pieniędzy. Trasa Stryków–Pyrzowice dlatego miała być budowana przez prywatnego inwestora, by odciążyć trzeszczącą kasę publiczną. Uznawano, że odcinek jest tak uczęszczany, że zbudowanie go jako prywatnej inwestycji nie będzie problemem. Okazało się jednak, że banki są nieufne i nie chcą dać pieniędzy na autostradowy biznes. Teraz Krajowy Fundusz Drogowy będzie musiał znaleźć dodatkowo 7,5 mld zł. (A.Grz.)

Polityka 5.2010 (2741) z dnia 30.01.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Reklama